Stałym elementem miejskiego pejzażu czasów PRL-u były tak zwane bary mleczne. Oczywiście, sprzedawano w nich nie tylko dania oparte na mleku, lecz dość szeroki wachlarz typowych, prostych, polskich potraw. Dla zwolenników kuchni jarskiej, czyli bezmięsnej, bary mleczne oferowały pierogi, naleśniki, knedle, leniwe kluski, kopytka, kaszę gryczaną z grzybowym sosem, itp. Były też dania mięsne, takie jak mielone kotlety, zrazy, gołąbki, bigos. Wystrój wnętrza każdego baru mlecznego był podobny, bez względu na to, w jakim mieście się znajdował – białe kafelki na ścianach, krzesła wyściełane ceratą, stoliki o laminowanych blatach, na których też kładziono ceratowe obrusy. Zadziwiająca jednorodność aranżacyjna tych wnętrz brała się z tego, że na rynku był ograniczony wybór materiałów wykończeniowych. Wszyscy więc kupowali to samo. Niewątpliwą zaletę barów mlecznych stanowiło na ogół smaczne i świeże jedzenie. Klientów nie brakowało, więc na następny dzień gotowane były świeże potrawy. Klientów nie brakowało także z tego powodu, że ceny w barach mlecznych były bardzo przystępne. Stołowali się w nich studenci, emeryci i wszyscy mniej zamożni obywatele, którym akurat nie dane było zjeść obiadu w domu. W nowej rzeczywistości bary mleczne zaczęto likwidować, a część z nich zamykała się sama, gdy przyszło im płacić wyśrubowany czynsz.
Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Leave a Reply